środa, 18 stycznia 2012

Prawie babski dzień

Jestem… zmęczona!

Jestem cholernie zmęczona dniem wczorajszym i resztkami dnia dzisiejszego…

No dobra, zacznę od początku…

A więc, raz zaczęte spotkanie w gronie przyjaciółek trzeba powtórzyć w częściach, w możliwie jak najszybszym czasie. Najlepiej zacząć je realizować 24 godziny po wcześniejszym zobaczeniu, by poczuć niedosyt. To odpowiednio późno, by uniknąć doznania swoistej nudy, która czasem towarzyszy w chwili, gdy za długo przebywamy w tym samym towarzystwie...

Z tego wynika, że to był dobry, prawie babski dzień…

Matylda zaprosiła mnie i Zuzę na odświeżenie relacji, z którymi chyba miałyśmy jakiś malutki problem… Szczerze, to nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale dałam się namówić wbrew sobie... Wiedziałam, że Matylda zawsze ma cos dobrego do jedzenia, w odróżnieniu do mnie i dlatego nie wypadało jej odmówić...  



Było cudnie… Wszystko szło zgodnie z planem…

Oczywiście na koniec tego zabrania nawiedził nas Oskar, bez którego złot nie odbyłby się w tak dobrym humorze… Ku mojemu zdziwieniu, pomyślał o nas i przyniósł nam muffinki (na wynos) z naszej ulubionej kawiarni. Wszystko pachnące czekoladą, którą miałam ograniczać… I ograniczyłam… Zjadłam tylko jedną jedyną muffiknęJ.

Relacje z Zuzą są takie jak zawsze: „hej, co tam”, po czym dalej nie kontynuujemy nawet żadnego tematu…

Ale, to co! Wyszło na dobre, bo przynajmniej raz nie musiałam sprzątać po gościach…

2 komentarze:

  1. Xeniu, podziwiam cię w jednym ja nie umiałabym ograniczyć czekolady!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. obyś zawsze miała dobre dni

    OdpowiedzUsuń