wtorek, 4 października 2011

W kawiarni

Czuję przypływ energii, kiedy opowiadam o nowym etapie w moim życiu, który właśnie się rozpoczął…
 

Zaczęło się od nieuzasadnionego optymizmu i poczucia, że wszystko po woli zaczyna się układać…

Później nieustanne wędrowanie myślami w daleką przyszłość… 

Siedzę teraz samotnie w kawiarni i delektuję się smakiem gorącej czekolady. Po woli w moim mózgu wytwarzają się endorfiny, dzięki którym czuję się  niezwykle szczęśliwa. Zawsze lubiłam spędzać popołudnia w zaciszu kawiarenki i patrzeć przez okno, gdy całe miasto tętniło życiem. Wszyscy gdzieś się spieszyli, kontrolując upływający czas. Gdyby tak ktoś zatrzymał ten ogromny zegar, poruszany palcami demona. Mogła bym wtedy…  nigdy się nie zestarzeć;)



Z zamyślenia wyrwa mnie dzwoniący telefon - Matylda! – i jej tysiąc powodów, abym wpadła do niej na ploteczki. Uwielbiam też babskie spotkania na mieście i długie rozmowy na wszystkie tematy, jakie przyjdą mi akurat do głowy. Czy życie nie jest fantastyczne? Jest… i to jeszcze jak!

Gdyby tylko nie to, że mój cudowny, metaliczny lakier do paznokci w odcieniu butelkowa zieleń, nie odprysnął, byłabym najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wcale nie obgryzałam paznokci! To tylko efekt szukania 20 groszówki w portfelu. Musiałam o coś zahaczyć i mam skutek. Matylda zaraz mi dogryzie, że o siebie nie dbam;)… Chyba założę rękawiczki ze skóry :P (ale coś mi się wydaje, że to niemądre rozwiązanie).

Ok, czas na mnie… Nie chcę wyjść na spóźnialską przyjaciółkę…

1 komentarz: