piątek, 14 października 2011

Ostatni raz

Miałam ciężki dzień…
To nie to co wczoraj, gdy czułam, że cierpię na pustkę twórczą… To jeszcze coś innego. Coś co wyszarpało bezpowrotnie z mojego serce pewną cząstkę. Nie umiem tego nazwać, nie wiem nawet jak to poprawnie opisać. Oddałabym wszystko, by tego nie czuć…

Ostatni raz.

I nie chodzi o żadnego chłopaka!

Czy ja już mówiłam, że jestem singileką? I to z wyboru! Lubię być niezależna i boję się angażować w „związek” który i tak nie będzie miał szansy bytu, za względu na mój charakterek;).  Albo nie, zacznę od początku tą dramatyczną opowieść.

Powiem, jak jest naprawdę. Jestem w pół singielką, która czasami czuje się cholernie samotna. To dość dziwne, bo gdyby nie Matylda i Oskar oraz wiele innych nie wymienionych tutaj przeze mnie osób, wzięłabym pod uwagę to pewnie okazałoby się, że singielką nie jestem:P Bo jak się głosi, zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa mnie za swoją dziewczynę. Trudno przecież znaleźć towarzysza życia, kogoś kto nie chce cię zmieniać i akceptuje takim, jakim jesteś. Kogoś z kim nie tylko chcesz coś przeżyć, ale chcesz się zestarzeć. To chyba szczęście…

To co że, funkcjonuję samotnie, bez partnera życiowego. Podobno nie ma lepszego sposobu na życie. Jest swoboda, niezależność, możliwość samorealizacji, brak ograniczeń, obowiązków itp., itd.

„Wspólne życie to trudna sprawa. To największe wyzwanie i największa przygoda. To rajskie ogrody i chłód lodowych, milczących pustkowi. To bezkres miłości, głód pożądania, ból rozstań i nadzieja. Dorastanie dzieci i wspólna spokojna starość. To dłoń ściskająca w czas ostatniego pożegnania. Czy warto spędzić życie obok tego wszystkiego?”

To trochę dało mi do myślenia. Ale tylko troszeczkę;)

Zastanawiający jest natomiast fakt, że czasem moje myślenie idzie w dziwnym kierunku. I wtedy chyba tak naprawdę uświadamiam sobie, jak wiele ciekawych momentów może mnie w życiu ominąć. Może malowanie i bieganie po sklepach na stare lata wcale mi nie wystarczy. Może znajdę kiedyś bratnią duszę, kogoś kto naprawdę mnie choć trochę… zrozumie;). Nie mówiąc już o miłości i oddaniu się w skomplikowany związek, który na każdym etapie może się zakończyć…

Dosyć myślenia! Nie mam zamiaru martwieć się tym na zapas. Będzie, co ma być…

A ja zmykam w poszukiwaniu złudzonego szczęścia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz