piątek, 21 października 2011

Gdy się polubimy

Czasem już tak jest, że ktoś kogo dobrze znam, ucieka z mojego życia, by później pojawić się w nim na nowo.

Tak też było z Zuzą. Zaistniała na nowo. Zafascynowała mnie swoją głupotą i dziewczęcą naiwnością. Jest inna niż wcześnie, co by tu mówić, zmieniła się. Wydoroślała. Zapuściła brodę i wąsy… STOP! Ona nie jest facetem! Ale czasem nie goli nóg…  Bo zapuszcza na zimę…

Niektórzy w moim życiu tylko byli. Tak po prostu. Na wyciągnięcie ręki… Tak jak Matylda - wspaniałą przyjaciółka, czy Oskar – zaufany przyjaciel. Dzięki wielkie im za to…

Inni byli gdzieś daleko, skryci pośród tłumu ludzi, w maskach, bym nie mogła ich rozpoznać. Byli wirtualni, a jednak tak prawdziwi, że gdybym tylko spotkała ich przypadkiem na ulicy, wiedziała bym że to właśnie oni. Nie wiedziałam o nich więcej, niż byli mi w stanie powiedzieć. Nie wiedziałam jak wyglądają, jak patrzą na kogoś gdy rozmowa jest dość krępująca. Zupełnie nic o nich nie wiedziałam…

Tak też było z NIM.

Nie miałam ochoty na nic. Musiałam tylko sprawdzić czy coś napisał.

Napisał:

„A co jeśli się polubimy?”

Zaszokował. Nie mogłam dopuścić, by rozpracował mnie, poznając całą moją osobowość.

„Polubimy?” Czytała, to raz za razem. Jak to brzmi. To taka nić czegoś, co idzie w dobrym kierunku. Coś fascynującego, coś co jest niedostępne, coś co można polubić. Kogoś… polubić.


Podobno: „Najgorszy jest lęk przed czymś, czego nie można nazwać.” - Janusz Leon Wiśniewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz