poniedziałek, 26 września 2011

Czas zmian właśnie nadszedł

Na dworze zaczęło się ściemniać. Czarne kruki szybowały na pochmurnym pozbawionym słońca niebie, wszystko wskazywało na deszcz. Powietrze zaczynało być nieprzyjemnie chłodne, przesycone zapachem dymu z kominów, a ja ubrana w ulubiony sweter powolutku popijałam za gorące kakao. 

Za zamkniętymi drzwiami, odcięta od otaczającego świata siedziałam pośród czterech pustych ścian, ogarnięta codziennością...

Mój mały pokoik w którym obecnie się znajdowałam, był jednym z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. W środku zwykle bywało dość chłodno, a w powietrzu dało się wyczuć zapach palonych kadzidełek. Klaustrofobiczne wnętrze na pierwszy rzut oka nie było czymś co może wzbudzić zachwyt. Pokój, jak pokój. Już od przekroczenia progu panował artystyczny nieład, a wchodząc do niego krok głębiej można było się potknąć o przybory do malowania. Tuż przy obok drzwi znajdował się kącik, gdzie widniała sztaluga. Gdzieś tam było niewygodne dwuosobowe łóżko, a obok niego piramida z gazet robiąca za szafkę nocną. W rogu pokoju mieścił się stary fotel (jeszcze za czasów młodości moich rodziców, taki vintage rzecz jasna), a pod ścianą ustawiona była wielka składana szafa tekstylna idealna do szybkiego demontażu. Papierowe pudła w których trzymałam już dawno zapomniane rzeczy, poukładane były obok szafy. A to jeszcze nie wszystko! Pod oknem stało biurko, komputer stacjonarny i krzesło oraz metalowy kosz na śmieci... Zapomniałam również dodać o stercie bezużytecznych rzeczy z którymi zwykle nie potrafiłam się rozstać, ale to szczegół. 

Tak więc siedziałam sama w pokoju i odnosiłam wrażenie, że to co ostatnio mnie spotkało, wydarzyło się komuś zupełnie innemu. Komuś kto chwilowo zawładnął moim ciałem, pozostawiając uszczerbek na psychice i sylwetce w postaci dodatkowych kilogramów mojej wagi. I muszę przyznać - czułam się z tym wyjątkowo źle!

Koniec z tym! Właśnie dziś postanowiłam zmienić swoje życie na lepsze. Nigdy nie zdecydowałbym się na taki krok, ale robiłam to tylko i wyłącznie dla większego dobra. To co miało teraz nastąpić, jest jak drugi tom książki, którą po pierwszym tomie powinno się natychmiast zacząć czytać...

Musiałam się opanowaćTym razem nie mogłam dopuścić, by strach przed działaniem wykluczył mnie z gry. Przecież przez ten cały nieuzasadniony lęk, mój plan nie miałby najmniejszego sensu. W końcu jeśli już coś sobie postanowiłam, warto to zrealizować... Do cholery! Przecież właśnie zaczynałam nowy rozdział w swoim życiu, a już panikowałam, że coś może się nie udać. I to co nazywam „zmianą” okaże się kompletną porażką. Z przerażenie trzęsły mi się ręce i odnosiłam wrażenie, że właśnie teraz w moim istnieniu ludzkim wiele ulegnie nieodwracalnej zmiany, niekoniecznie korzystnej dla mnie.

Przepraszam, ale muszę przerwać pisanie. Muszę zażyć lek na ból głowy... 

<po 10 minutowej przerwie wracam do pisania

Jak powiedziała dotychczas moja najlepsza przyjaciółka Matylda: „Wszystko co dobre, szybko się kończy, ale zaczyna się coś lepszego...”  Jednak nawet ta złota myśl, ani na trochę mnie nie uspokoiła. Jedno jest pewne. Oddałabym wszystkie moje marzenia, aby zapobiec temu co miało właśnie nastąpić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz